Magdalena Beyer



Część 1 | Część 2

„Każda z nas jest piękna. Fridge to zaproszenie do uwierzenia w siebie, w możliwości swojego ciała i umysłu”.

Rozmawia: Anna Kaplińska-Struss



Wywalczyła sobie na rynku pozycję marki niszowej i ekskluzywnej. Co to znaczy? To, że w wyjątkowy sposób podchodzi do swoich klientek. Magdalena Beyer zaryzykowała i stworzyła produkt, jakiego do tej pory nie było. Jej kosmetyki są niezwykłe. Receptury tworzone przez zespół biologów i biotechnologów są jak receptury mistrzów sztuki kulinarnej na najbardziej wyszukane dania! Jej kremy są jak...świeże jedzenie dla skóry! Wyjątkowość polega też na tym, że używając ich, a zatem decydując się na wejście w świat Fridge, musimy się zatrzymać, poczuć co nam jest potrzebne, odpowiedzieć sobie na pytanie - jaką kobietą jestem, jaką kobietą chcę być? Co mi służy, a co nie? Co znaczy dla mnie piękno? Gdzie go szukam? Gdzie znajduję? Magda szuka odpowiedzi na te pytania wraz ze swymi klientkami. Fridge jest jej odpowiedzią. Chce pokazać proces dochodzenia do tego, co w życiu ma dla niej znaczenie. Dlatego postanowiła opowiedzieć o sobie.

Ta historia jest prawdziwa. Cała z naturalnych składników. Jest szczera i pełna emocji. Jest opowieścią o kobiecie, która szuka w życiu tego, co ma dla niej głęboki sens i przynosi nieskrywaną przyjemność.

Czy opowieść o Magdzie, to opowieść o Fridge, a opowieść o Fridge to opowieść o Magdzie?

Trafiłaś w punkt (śmiech). Tego się nie da rozdzielić. Ta firma powstała z moich wieloletnich doświadczeń na różnych polach i wielkiej pasji. Ona jest moim spełnionym marzeniem. A raczej wciąż niespełnionym, bo zawsze może powstać coś nowego, o czym jeszcze nie wiem! To taka podróż w nieznane...

Na początku zawsze jest marzenie?
Od niego zaczyna się wszystko co ważne w naszym życiu, prawda?

Droga, która doprowadziła Cię do Fridge, jest bardzo ciekawa i przeplata się z twoimi innymi, równie ważnymi, pasjami. Skończyłaś Akademię Sztuk Pięknych. Malujesz obrazy. Zrobiłaś serię wyjątkowych zdjęć, które mają swoich wielbicieli wśród kolekcjonerów sztuki. Teraz stworzyłaś markę ekskluzywnych kosmetyków. Dlaczego musisz wciąż podbijać nowe terytoria? 
Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie wcale nie jest prosta. Mam chyba w sobie dwie natury. Z jednej strony do działania pcha mnie wrażliwość artysty, ale z drugiej strony staję się nieustępliwym i wytrwałym w walce pionierem. Lubię szukać nowych rozwiązań. Nie godzę się na to, co zastane. Może mam to w genach po babci, która była jedną z pierwszych kobiet pilotów szybowcowych w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Na pewno dziedziczę też twardy charakter po moim ojcu - żeglarzu. Z kolei moja siostra wybrała trudny zawód chirurga i odnosi na tym polu sukcesy. Ale głównym motorem nowych działań jest mój mąż. Z jego energią i talentem można góry przenosić! Kiedy 7 lat temu odkryłam, że nie ma na rynku kosmetyków, które by mi odpowiadały (mam bardzo delikatną i wrażliwą cerę), kiedy zobaczyłam, jak bardzo pcha się kobiety w stronę medycyny estetycznej i jak bardzo „niezdrowa” jest branża kosmetyczna, postanowiłam wytyczyć nową drogę. A w naszej rodzinie od pomysłu do realizacji jest tylko krok (śmiech).





Stworzyłaś tę markę, bo poczułaś, że nadszedł czas na coś  własnego. 
Taki był pierwszy impuls. Miałam sporo  doświadczeń w tworzeniu marek po 10 latach spędzonych w agencji reklamowej. Nagle nadszedł taki moment, że pomyślałam, czemu ja tych świetnych praktyk nie miałabym zastosować u siebie? Dlaczego nie zrobić czegoś, nad czym mam pełną kontrolę, co działa dokładnie tak, jak ja chcę, a produkt jest marzeniem innych kobiet? Jak wspomniałam, mam bardzo wrażliwą cerę i nie znalazłam wcześniej niczego, co by ją dobrze pielęgnowało. Fridge stał się rozwiązaniem! To wszystko zbiegło się w czasie z kupnem starego pocysterskiego folwarku w Starzyńskim Dworze, gdzie od 1290 roku cystersi prowadzili gospodarstwo zielarsko-owocowe... Pomyśleliśmy z mężem, że może to jest czas na stworzenie marki kosmetycznej ekstremalnej... Jeździliśmy na targi eco, spotykaliśmy się ze specjalistami w dziedzinie chemii. Wszystkie naturalne marki były do siebie podobne, miały alkohol, często ekokonserwanty, podobne zapachy i długie terminy przydatności. My chcieliśmy inaczej, bez kompromisów. I w końcu, razem z chemikami entuzjastami, dla których nasz pomysł był fantastycznym wyzwaniem, stworzyliśmy nową kategorię „kosmetyki świeże”. Jestem z tego dumna!





W zasadzie widać, że u podstaw pomysłu na Fridge, były twoje własne potrzeby, wynikające z problemów skóry.
Myślę, że tylko wtedy, gdy wychodzi się od indywidualnych potrzeb, od problemów, które zna się samemu, można stworzyć coś, co naprawdę pomoże. Taki był punkt wyjścia dla Fridge. Dużo wysiłku wymagało stworzenie czegoś od początku do końca własnego. Od pomysłu do realizacji upływa czas. Pierwszy impuls był 7 lat temu. Ale konsekwentnie pracując i zdobywając doświadczenie, stworzyłam markę, która będąc nietypową i obarczoną ryzykiem czegoś naprawdę nowatorskiego - bardzo się kobietom spodobała. Dziś wiem, że po prostu bardzo tego potrzebowały! 

Ale początki musiały być trudne?
Tak. Tym bardziej, że pomysł był ekstremalnie nowatorski. Wiele osób dziwiło się. Ale ja postanowiłam działać konsekwentnie. Zanim uruchomiliśmy markę przez dwa lata pracowaliśmy z chemikami nad recepturami. Bardzo intensywnie sprawdzaliśmy możliwości naukowe, produkcyjne. Pojawiła się możliwość uprawy roślin w przepięknym pocysterskim Starzyńskim Dworze. Do tego byłam w ciąży i miałam ogromną energię do działania.

Dojrzałaś, sięgnęłaś w życiu po to, na co naprawdę masz ochotę. Namawiasz na to również swoje klientki.
Tak. Odkryłam pewne rzeczy dla siebie i tym się dzielę z innymi. To powrót do naturalności. To, co oferuje współczesna medycyna estetyczna napawa mnie lękiem. Widzę w tym ucieczkę przed starością. Ta ucieczka wydaje mi się dramatycznym gestem rozpaczy. A przecież każda z nas wie, że nie zmieni tego, że czas płynie. Może zamiast dramatyzować, można to jakoś oswoić? Fridge to powrót do naturalności, zgłębienie jej tajników i wykorzystanie w walce z upływającym czasem. Fridge zwalnia czas, sprawia, że stajesz się piękna na każdym etapie swojego życia.





Na naturalność w dzisiejszych czasach powołują się wszyscy…
Tak. Stało się to dobrym chwytem marketingowym. My jednak poszliśmy krok dalej i nasze kosmetyki produkujemy, rezygnując ze szkodliwych syntetycznych składników, konserwantów, ale też alkoholu. Zachodzi tu więc pewne podobieństwo między żywnością, a kosmetologią. Nasze kosmetyki mają krótki okres „przydatności do spożycia” (śmiech). Postawiliśmy na nieinwazyjne działania zmieniające skórę, ale w sposób, który nie jest oszustwem. Skóra ma bowiem swoje prawa, a my nie „zamazujemy” tego naszymi kosmetykami. Nie zacieramy sztucznie wieku. Dając kobietom wielowymiarowy eliksir młodości - a  kosmetyki Fridge są jednym z elementów - opóźniamy pewne procesy, wzmacniamy naturalny potencjał, który drzemie w skórze każdej z nas. Nasze kosmetyki działają w sposób nieinwazyjny, a długofalowe stosowanie przynosi niesamowite efekty.

Żeby uzyskać takie efekty, potrzebne są najwyższej jakości składniki. Do tego stopnia chciałaś wiedzieć, na czym bazujesz, że stworzyłaś swoją własną hodowlę kwiatów. Podstawą jest róża (rosa rugosa), której plantację prowadzisz na Pomorzu.
W przepięknie położonym blisko morza, pocysterskim Starzyńskim Dworze, w miejscu magicznym, przepełnionym wielką tradycją hodujemy przede wszystkim dziką różę, główny składnik naszych kremów.  Jest to także miejsce, w którym maluję moje obrazy. Staram się wraz z rodziną spędzać tam jak najwięcej czasu. To miejsce jest wyciszające, dające wytchnienie i właściwą perspektywę. Tam nie sposób nie ulec aurze, która moim zdaniem sprawiła, że Cystersi w XVII założyli tu przepiękny kompleks gospodarczo-klasztorny. W parku rosną 300-letnie lipy, obok są stawy rybne, piękne łąki. W Starzyńskim Dworze jest wyjątkowy mikroklimat. To wszystko składa się na jakość naszych kosmetyków.





Można powiedzieć - natura zamknięta w słoiku…
Skala przemysłowa produkcji dzisiejszych kosmetyków sprawia, że nie mogą się one obejść bez chemii. Przez to też produkcja jest tańsza i łatwiejsza. Fridge stawia przed kobietą współczesną ekstremalne wyzwanie: odrzuć to, co szybkie i łatwe. Spróbuj zwolnić, zastanowić się, co tak naprawdę jest potrzebne twojej skórze. Za tym często idzie też pytanie: Co jest potrzebne tobie?  

To może być ekstremalnie trudne?
(śmiech) Raczej ekstremalnie nowe. Poza tym stawia przed producentem - czyli przede mną - ekstremalnie trudne wyzwania. Pojawia się kwestia przydatności do użycia.Muszę sprzedać dany kosmetyk w tydzień. Nie mogę go wrzucić do hurtowni na rok, bo klientka ma tylko 2,5 miesiąca, żeby go zużyć.

Lubisz wyzwania.
Tak. To fajne, pielęgnować coś takiego trudnego.

Czy jednak ta filozofia nie przeszkadza w zwiększaniu zasięgu marki?
Bałam się tego. Ale ten rodzaj ekskluzywności sprawił, że obserwujemy z miesiąca na miesiąc wzrost zainteresowania naszymi produktami. W zeszłym roku niemal podwoiliśmy sprzedaż, a początek 2016 jest jeszcze lepszy. To jest niesamowite, bo trudność w przechowywaniu jest naprawdę spora.

Opowiedz o twojej plantacji. Dlaczego właściwie zdecydowałaś się hodować róże? 
Szukaliśmy gatunku krzewów róż, które przyjęłyby się w nadmorskim klimacie. Rosa rugosa ma niesamowite właściwości. Olej z dzikiej róży, z pestek jej owoców jest wspaniały, tłoczony na zimno jest bombą witaminową. Z płatków robi się olejek eteryczny - czyli zapach. Z kolei z owoców i z płatków często robię dla rodziny pyszną konfiturę. To wszystko są względy racjonalne. Ale jest jeszcze jeden - wizualny (śmiech). Ja kocham to miejsce, te letnie wieczorny, kiedy z dziećmi spacerujemy po okolicy, a przed nami po horyzont rozpościerają się pola różane. Nie mogę tego nie brać pod uwagę (śmiech). Starzyński Dwór, to miejsce, gdzie powstaje olej z róży, różane konfitury, obrazy i... dobre emocje.





Myślę, że jeśli robi się coś tak nowatorskiego, innego niż to, co było do tej pory, to kreuje się też pewien rodzaj wyobrażeń. Dlatego symbolicznie można powiedzieć, że w  tym małym słoiczku czy buteleczce zamykasz więcej, niż krem czy perfumy – ty zamykasz tam spokojne kontemplowanie swojej natury. I dlatego tak ważna jest aura, w jakiej powstają twoje kosmetyki. 
Tak. Czuję, że to wszystko ma znaczenie. Fridge jest przecież zaproszeniem do uwierzenia w siebie, w możliwości twojego ciała i umysłu. Wiele kobiet boi się tego, albo w ogóle nie daje sobie szansy. Ja chcę je zaprosić do spróbowania tej przyjemności. 

Cały system, który stworzyłaś jest podporządkowany indywidualnym wymaganiom klientki. To bardzo delikatny proces, bardzo intymny. Na tym polega ekskluzywność twojej marki. Ten czas dany sobie - to jest prawdziwy luksus dzisiejszych czasów? 
Oczywiście. Dziś prawdziwym luksusem jest pewien dystans i spokój. Dlatego ja staram się stać z boku, nie brać udziału w gonitwie, unikam sztuczności, której świat jest pełen. Unikam maski plastiku przykrywającej autentyczne twarze. Pod pozorem dbania o siebie stworzono dziś kobiecie możliwość ucieczki przed sobą. Wszystko krzyczy: Chcesz być kimś innym? My ci to ułatwimy! Tym właśnie jest inwazyjna medycyna estetyczna. 

Jak komponowałaś ekipę, która wraz z tobą tworzyła markę?
Wydaje mi się, że mam „nosa” nie tylko do perfum, ale też do fajnych ludzi (śmiech). Każda z osób, które pracują dla Fridge jest wyjątkowa, każda wnosi jakąś wartość. Mamy poczucie, że to jest wspólna praca, która pozwala każdej z nas być kreatywną.

Czy Fridge zmienił Ciebie?
Stałam się bardziej otwarta. Odkąd to robię, większą radość sprawia mi dzielenie się z innymi. Od 7 lat używam tylko swoich kosmetyków i wiem, że nie zamienię ich na żadne inne! Jestem też twarzą fridge, bo któż lepiej pokaże prawdziwe jego działanie jak nie kobieta 47-letnia!





A rywalizacja z innymi kobietami?
Raczej szukam z nimi bliższego kontaktu, zrozumienia. Sama, odkąd prowadzę Fridge, poczułam nową moc twórczą. Wróciłam do malarstwa, zrobiłam cykl fotografii komentujących współczesność. Odkrywając tę markę dla innych, odkryłam też nowe twórcze siły w sobie.

Twoja firma stała się miejscem spotkań, wzajemnej inspiracji?
Ja tego nie planowałam. Tak się to naturalnie potoczyło ( śmiech). Fridge nie jest tylko sklepem i laboratorium kosmetyków. To miejsce realizowania marzeń. Spotyka się tam moja energia i energia zespołu. Nowe produkty powstają w odpowiedzi na nasze konkretne potrzeby. Ktoś mówi, że ma kłopot z podpuchniętymi oczami i nagle powstaje krem z ekstraktem kawowym pod oczy, który jest fantastyczny. Kreujemy kremy rozświetlające, pielęgnujące - kiedy same się czujemy nieszczególnie.

Wasze kremy są zdrowe. Ale co z tego, skoro i tak przykrywane są make up'em?
To jest problem. Nakładamy na siebie cudownego Fridge'a, który sobie pracuje i trzeba go przykryć „szpachlą” make up, który nie oddycha. Dlatego, po długich próbach, powstał krem FF, czyli Fabulous Face – to jest podkład w jednym kolorze, który dopasowuje się do każdej cery, a jednocześnie sprawia, że skóra przez cały dzień oddycha. Więc po raz kolejny widać, że nasze kosmetyki nie mają zakryć, pozamykać, tylko podkreślić to, co masz dobrego.

Fridge to nie tylko kremy, ale także perfumy. 
Tak. Jest w perfumach pewna tajemnica. Niby ulotne, ale mocno oddziałują na wyobraźnię. Sam proces kreowania zapachu jest bardzo intrygujący. Nasze perfumy to osobna, ciekawa  historia...



W „Romeo i Julii” jest takie zdanie: „Czymże jest nazwa? To, co zwiemy różą, pod inną nazwą również by pachniało”. 
Ten cytat z Szekspira dobrze oddaje to, czym są perfumy. One są niezwykłe przez to, że takie nieuchwytne, niewyrażalne. Często doświadczam tego, że słowo nie odda pewnych wrażeń. I często bywa bardzo mylące...

Spróbujmy mimo wszystko porozmawiać o tym, jak tworzysz linie zapachowe perfum. 
Tworzę tylko z naturalnych składników. Moje linie zapachowe budzą bardzo różne emocje. Kobiety przychodzące do nas pierwszy raz często są oszołomione. Mówią: „Jak to dziwnie pachnie! To nie może być róża”. Są bowiem przyzwyczajone do zapachu chemicznej róży w sprayach, dezodorantach, sztucznych perfumach. Tam używa się co prawda nazwy „róża”, ale to jest syntetyczny zapach. Okazuje się, że autentyczny zapach róży jest zupełnie inny niż się wszystkim  wydaje. 

Jak powstały najsłynniejsze wasze perfumy - „Don't follow me” ?
To jest zapach, który albo się kocha, albo nienawidzi. Bardzo lubią go mężczyźni. Tłumaczą, że kojarzy im się z zapachem alkowy. Uważają po prostu, że to zapach seksu. Te perfumy kupują też dojrzałe kobiety. Jest niezwykle trwały.

Czasami ostrość zapachu, jego oryginalność przeszkadza, jest zbyt przytłaczająca.
Jest taka opinia. Ale ja uważam inaczej. Najbardziej przeszkadzają mi średnie zapachy, czyli takie, które podobają się wszystkim. Nie chcę pachnieć jak wszyscy.

Na każdym perfumy pachną trochę inaczej.
To prawda. Na każdym zapach inaczej się „układa”. W zetknięciu ze skórą tworzy inne odcienie. Jeśli się jest w super nastroju, to zapach jest inny, niż kiedy jest się w kiepskim lub kiedy z kimś rywalizujesz.

Skoro zapraszasz kobiety do tej podróży, niejedna z nas chciałaby wiedzieć, kim jest jej przewodniczka, mentorka. Ciekawe jest, jak sama odkrywałaś, to, co dla Ciebie najlepsze i czym chcesz dzielić się z innymi kobietami.
Nic nie zastąpi spotkania i rozmowy w cztery oczy. Żeby się spokojnie zastanowić, odkryć - potrzebna jest aura spokoju i delikatności. Można zawsze spotkać się w naszym salonie w Warszawie. Ale jestem też gotowa opowiedzieć o sobie. Zapraszam na drugą część rozmowy. Tym razem bardziej osobistej i o tajemnicach, jakie przywołuje świat perfum yDe ...

Czyli tak jak ty rozszyfrowujesz komponenty nut zapachowych perfum, tak można poznać nuty składające się na twoje doświadczenie, twoją biografię?
Tak (śmiech). Możemy podążać za tą zapachową metaforą...

CDN... :-)

Część 1 | Część 2

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper Premium